niedziela, 20 grudnia 2009


W sobotę 12 grudnia tuż po Apelu Jasnogórskim, w przededniu rocznicy wprowadzenia w Polsce stanu wojennego, Teatr Studencki „Dobry Wieczór” zaprezentował kolejny spektakl „Na pełnym morzu” Sławomira Mrożka w reżyserii o. Dariusza Drążka CSsR. W role trzech rozbitków wcielili się: Michał Dobosz (Mały), Witold Ludwig (Gruby) - studenci pierwszego roku dziennikarstwa, Piotr Brzezina (Średni), natomiast Michał Matuszak odegrał dwie epizodyczne role – Listonosza i Lokaja.
Tego wieczoru aktorzy przenieśli widzów w realia morskiej tułaczki. Akcja dzieje się na tratwie (sporządzoną z podestów), gdzie dochodzi do zdeptania ludzkiej godności i jego samodzielnego decydowania o swoim losie, gdzie dominujący głos mają najsilniejsze jednostki. Warto przypomnieć krótko fabułę tej sztuki. Ten jednoaktowy dramat opowiada o trzech rozbitkach, którzy pozbawieni żywności szukają rozwiązania. Pada pomysł, aby zjeść kogoś spośród nich. W tym celu bohaterowie urządzają demokratyczne wybory, poprzedzone kampanią propagandową. Najpierw swoją osobę prezentuje Mały (Michał Dobosz). Jednak Gruby (Witold Ludwig) i Średni (Piotr Brzezina) nie dają mu dojść do słowa. Używają wszelkich metod, by zagłuszyć jego mowę. Posługują się syreną, wyzywają Małego, krzyczą na cały głos „Chcemy jeść!”. Następnie dochodzi do głosu Średni, przy dopingujących okrzykach Grubego, elokwentnie przedstawia swoją kandydaturę. Wreszcie swoje pięć minut ma Gruby. Ten niczym fu:hrer wylicza swoje zalety, oznajmiając przy tym, że jest niestrawny. Jednocześnie swoim zachowaniem pokazuje dyktatorski sposób działania.
Po zagłosowaniu okazuje się, że wybory zostały sfałszowane. Dlatego Gruby wpada na pomysł, że o tym kto zostanie zjedzony ma zadecydować to czy jest się sierotą czy nie. Międzyczasie na tratwę przybywa Listonosz (Michał Matuszak), który wręcza Małemu depeszę. Ten dowiaduje się, że i on już jest sierotą, a zatem nie może zostać zjedzony. Gruby znowu wymyśla, że kryterium „zjedzenia” będzie pozycja społeczna ojca każdego z rozbitków. Okazuje się, że ojciec Małego był kancelistą, co powoduje, że ten nie ma nic na swą obronę. Gruby i Średni postanawiają go zjeść. Zastawiają stół i szykują się do ludożerczego aktu. Tymczasem Mały pod koniec swojego życia wygłasza mowę o wolności.
Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że w dramacie „Na pełnym morzu” występują wątki polityczne. Reżyser umieścił akcję w czasach komunistycznych, stąd symboliczna data wystawienia spektaklu - 12 grudnia. W sztuce głównym problemem jest zjedzenie najsłabszego bohatera, a przekładając to na obecne czasu ma to oznaczać dominację największych mocarstw Europy. Tak też bohaterowie: Gruby był symbolem dyktatorskich Niemiec, Średni reprezentował Francję, natomiast Mały utożsamiał się ze słabą, uzależnioną od Zachodu Polskę. Ponadto Gruby odzwierciedlał również postać gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Toteż ulotki wyborcze, które rozdawał publiczności podczas spektaklu, przedstawiały a’la wizerunek tego komunistycznego przywódcy.
W jednej ze scen Gruby i Średni zakładają stroje ochronne (odblaskowe) i rozpoczynają strajk. Miało to na celu pokazanie, że w okresie PRL – u często dochodziło do demonstracji, podczas których Polacy wołali o chleb; stąd też napis na transparencie „My chcemy jeść”.
Reżyser posłużył się w spektaklu hańbiącymi wypowiedziami byłych polskich ministrów, które wypowiadali aktorzy. Pokazało to jakich przedstawicieli politycznych posiada Polska. Co więcej, gejowskie zachowanie Lokaja, którego zagrał Michał Matuszak, było wyrazem propagowanych przez Unię Europejską chorych zasad i niemoralnych wartości. Toteż hymn Unii w języku niemieckim, który zakończył spektakl, wyjaśnił widzom prawdziwy zamysł i charakter sztuki.
Iwona Barbara Serwicka

Brak komentarzy: