środa, 7 maja 2008

RECITAL JACKA KACZMARSKIEGO scena kameralna


17 kwietnia w WSKSiM odbył się recital piosenek Jacka Kaczmarskiego w wykonaniu Michała i Mateusza, studentów naszej uczelni. Na scenie można było zobaczyć aktorów naszego uczelnianego teatru - Dobry Wieczór, recytujących poezję Kaczmarskiego. Pomysłodawcą tego kulturalnego przedsięwzięcia był o. Dariusz Drążek.

Nasze nieuporządkowane myśli zostawiliśmy za drzwiami. Wyłączyliśmy telefony komórkowe. Świat na chwile jakby zwolnił swoje tempo. Zgasło światło. Przenieśliśmy się w świat Jacka Kaczmarskiego. Świat, który do tej pory tylko bardzo ogólnie znaliśmy z opowiadań naszych rodziców, czy z lekcji historii. Brudny, szary, zakłamany - wydawałoby się - taki, w którym trzeba iść na kompromisy, chwytać się na łatwe"przynęty". A jednak wielu wtedy żyło inaczej, chciało i dążyło do prawdy, tej przez duże "P".

Taką osobą był Jacek Kaczmarski, który śpiewał w swoich piosenkach o wielkiej tęsknocie za wolnością, za życiem w kraju, gdzie sprawiedliwość i prawda są tak naturalne jak poranne wstawanie .A drugi człowiek i jego godność są pielęgnowane. Wołał w "Obławie":
Nie dajcie z siebie zedrzeć skór!
Brońcie się i wy! O, bracia wilcy!
Brońcie się nim wszyscy wyginiecie!

Poezja i życie Kaczmarskiego nie są łatwe. Sam Kaczmarski nie był bowiem człowiekiem prostym i sztampowym. Był artystą, który wymagał od słuchacza. Zmuszał do refleksji. Kiedy trzeba było to nawet zawstydzał. Od początku do końca był sobą, nie tworzył swojego scenicznego wizerunku . Po prostu miał pasję. Za to między innymi najbardziej pokochali go Polacy...

Wiele mówi się o religijności Kaczmarskiego i mówi się różnie. Pewne jest jedno - szukał i był autentyczny w tym co robił. Tak jak w "Modlitwie o wschodzie słońca":

Każdy twój wyrok przyjmę twardy.
Przed mocą twoją się ukorzę.
Ale chroń mnie Panie od pogardy.
Od nienawiści strzeż mnie Boże.

Kiedy było mu ciężko - właśnie takie myśli przelewał na papier. Krzyczał, czasami nawet wył z rozpaczy. Jedyne czego się bał to wewnętrznego zepsucia i łatwizny życiowej. Nie mógł znieść myśli, że ludzie tak po prostu dezerterują. Przestają być Polakami, wyrzekają się swoich wartości z dnia na dzień, w imię lepszego , wygodniejszego życia.

Na sali nie było chyba nikogo, kto by choć na chwilę nie przystanął w swoich myślach i nie zastanowił się, jakie to szczęście żyć - tu i teraz. Być Polakiem, Polką. Nie było zapewne nikogo, kto nie wzruszyłby się głębią słów tego artysty, który myślał i czuł ,tak jak on chciał, a nie tak, jak mu kazano.

Nie wiem czy to tylko poezja Jacka Kaczmarskiego, czy to talenty muzyczne i aktorskie naszych studentów, czy może po prostu Dobry Wieczór sprawiły, że z sali naprawdę nie chciało się wychodzić. To był wyjątkowo bardzo (D)dobry (W)wieczór.

Bernadeta Grabas

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Było świetnie - oby więcej tak znakomitych wieczorów!
Pozdrawiam,
Sternik